Od kilku tygodni w Polsce istnieją dwa tematy: koronawirus i protesty. Dziś przyjrzymy się tym drugim.
Czytając poranną prasówkę można odnieść wrażenie że niedługo czeka nas stan wojenny i powtórka z czasów Solidarności. W ostatnich dniach protestowali przedsiębiorcy, kierowcy autobusów, w większości miast pojawiły się tłumy niezadowolone z orzeczenia trybunału konstytucyjnego pod szyldem strajku kobiet oraz ich przeciwnicy ideologiczni “ochraniający” miejsca kultu religijnego. Za niedługo szykują nam się protesty lekarzy którym wprowadzono wojsko do szpitala aby ich “nadzorować” oraz prawdopodobnie przedstawicieli branż które premier pominął w tarczy antykryzysowej, a które także ucierpiały. Jednym słowem - sytuacja jest niewesoła szczególnie w dobie pandemii.
Ponadto z jednej strony premier przeprasza za błędy w działaniu rządu które zostały popełnione w ostatnich dniach, a z drugiej jak informuje dziś Onet - Komenda Stołeczna Policji rozsyła służbowe notatki według których należy działać nawet z użyciem siły, a nie negocjować z protestującymi. Jakby tego było mało, szykowana jest kolejna ustawa wymierzona w środowiska LGBT i nie trzeba być Kasandrą aby wiedzieć że skończy się to marszami i protestami. Gdzie leży zdrowa równowaga i jak należy zachować się w takiej sytuacji? Z naszej strony, zachowując neutralność, możemy jedynie doradzić rządzącym zatrzymanie wszelkich ustaw o charakterze światopoglądowym do czasu kiedy sytuacja epidemiologiczna ulegnie poprawie oraz wstrzymanie działań ofensywnych policji bo gdzie jak gdzie ale w Polsce tradycja buntu i strajków sięga daleko, a rozwiązanie siłowe nigdy nie było skuteczne. Za to drugiej - protestującej stronie - możemy tylko podpowiedzieć aby zachowała szczególną ostrożność i każda osoba która chce iść na protesty powinna najpierw zastanowić się czy nie ma żadnych objawów choroby oraz czy nie miała styczności z osobami na zarażonymi. Jeśli tak, lepiej zostać w domu niż zarazić współprotestujacych.
Najważniejsze pytanie.
Jednak nie dobre rady i oceny są tematem tego artykułu. Główne pytanie brzmi jak odbije się to na gospodarce. Oczywistym jest że protesty i blokady uderzą w ledwo już działające branże, a jeśli to ich nie wykończy to zrobi to kolejny lockdown. Spójrzmy jednak szerzej, nie tylko z perspektywy naszego podwórka ale także naszych sąsiadów. W czasach pandemii Polska na arenie międzynarodowej prezentuje się jako kraj podzielony na pół. Pomiędzy fanatyków religijnych starających się za wszelką cenę wykorzystać zaistniałą sytuację do zaostrzenie prawa pod względem ideologicznym oraz ich przeciwników gotowych na protesty bez względu na cenę. Taki obraz wzbudza - słuszne zresztą - wątpliwości dotyczące praworządności i organizacji w Polsce. Jakie to ma przełożenie ekonomiczne? Przypomnijmy że dotacje unijne mogą w takiej sytuacji zostać zablokowane i szeroki strumień unijnych pieniędzy który do tej pory płyną do nas może zostać zupełnie odcięty.
Co dalej?
Zeszłoroczny bilans wpływów i kosztów członkostwa Polski w UE z ostatnich 15 lat nie pozostawia wątpliwości. 163 miliardy euro - tyle otrzymaliśmy, wpłacając równocześnie do kasy unijnej 53 miliardy. Nie trzeba być pracownikiem biura księgowego aby zauważyć że w ciągu 15 lat zyskaliśmy 110 miliardów na inwestycje, rozwój, rolnictwo i pozbycie się nierówności gospodarczych. Niebieskie tabliczki zagościły na stałe w naszym krajobrazie informując które szkoły, instytucje i firmy skorzystały z dotacji. Nawet najwięksi eurosceptycy muszą przyznać, że po zakończeniu pandemii kolejne dotacje będą nam wyjątkowo potrzebne. Jeśli natomiast nie zejdziemy z obecnej ścieżki konfrontacji, wielce prawdopodobne jest to że Unia zakręci przysłowiowy kurek i wszyscy odczujemy to mocno po kieszeniach. Dlatego raz jeszcze apelujemy o rozwagę w działaniach i odłożenie spraw światopoglądowych na później. Dziś mamy trzy wyzwania: pokonać wirusa, utrzymać funkcjonującą gospodarkę oraz co być może najważniejsze - pokazać naszym partnerom że dorośliśmy do ciężko wywalczonej demokracji która gwarantuje nie tylko wolność ale nakłada na nas pewne wymagania. Ten apel kierujemy do obu stron konfliktu.