Polska bezgotówkowa czy Orwellowska?
Zamknij
+48 505 536 664
Pon - Pt : 8:00 - 16:00

Polska bezgotówkowa czy Orwellowska?

Polska bezgotówkowa czy Orwellowska?

George Orwell w jednej ze swoich najsłynniejszych książek, “Rok 1984” w przerażający sposób opisuje społeczeństwo kontrolowane i inwigilowane na każdym stopniu przez klasę rządzącą.

Wielokrotnie w historii przekonaliśmy się że jego książka nie była tylko fantastyką, a niemal proroczą wizją tego co następowało. Rzeczy nie do pomyślenia w latach -50tych ubiegłego wieku, dziś stanowią niemal normę i zdążyliśmy do nich niestety przywyknąć. Jednak przed nami kolejny program kontroli społeczeństwa wprowadzany po cichu pod pozorem lepszego i łatwiejszego życia. 

 

Płatności kartami i przelewem - to udogodnienia, które zdecydowanie sprawiają że handel jest prostszy. Jednak kryją za sobą także mroczniejszą stronę. Oto prosty przepis na zwiększenie kontroli nad społeczeństwem. 

 

Krok pierwszy - wprowadzenie nowej technologii

Polska bezgotówkowa, darmowy terminal w każdym sklepie - kto nie słyszał ostatnio takiej kampani ten musiał zostać odcięty od internetu, telewizji i radia. Program sam w sobie jest szczytny i wspierany przez Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii. Ma na celu dostarczyć każdemu przedsiębiorcy, darmowy terminal do realizacji płatności elektronicznych. 

 

Krok drugi - powolna przemiana mentalności i “dostosowanie” statystyk

Płatność gotówką z roku na rok spada. Nie tylko w Polsce ale we wszystkich krajach. Szwecja Norwegia i Dania częściowo lub całkowicie przeszły już na handel zupełnie bezgotówkowy, zwalniając wybrane sklepy z obowiązku przyjmowania płatności w tradycyjnej formie. Nasz kraj jest pod tym względem dość zróżnicowany. Jeśli posłuchamy niektórych, przytaczanych przez polityków i ekspertów statystyk to płatność gotówką na terenie RP to około 8-9% transakcji. Przyglądając się jednak bliżej zauważymy że statystyki odnoszą się do największych miast. Na szczęście sytuację ratuje polska wieś, bo biorąc pod uwagę przywiązanie do tradycji w tych regionach Polski, płatności gotówką wciąż stanowi podstawową formę transakcji. Sumując te dwie statystyki otrzymujemy wynik na poziomie około 50% transakcji bezgotówkowych w Polsce. Niestety, ta statystyka od lat rośnie i tradycyjna forma jest wypierana z roku na rok.

 

Krok trzeci - wyparcie tradycyjnej formy

Czy jest prostszy sposób żeby wyprzeć płatność gotówką niż nałożyć podatek na… dostęp do własnej gotówki? Jak podaje portal Money.pl - 

https://www.money.pl/pieniadze/vat-od-gotowki-banki-przerzuca-koszty-na-klientow-6484499966892161a.html

 - niedługo może okazać się że wypłacanie i wpłacanie do bankomatu naszych własnych pieniędzy będzie opodatkowane. Nie, to nie żart, tylko doskonale przemyślana strategia. Odpowiednio nałożony na banki podatek, zostanie przerzucony na klienta indywidualnego aby zniechęcić go do transakcji gotówkowych. Efekt? Masowo sięgniemy po karty i terminale na jeszcze większą skalę



Czemu nowoczesność jest zła?

Wcale nie jest. W normalnym kraju obywatel nie oszukuje rządu, a rząd działa tylko dla dobra obywateli. W normalnym kraju, nikt nie pomyśli o tym że rząd może wykorzystywać daną mu władzę do niszczenia lub inwigilowania nieprzyjaznych mu osób. W normalnym kraju, w którym istnieją tylko transakcje bezgotówkowe, żaden polityk, sędzia czy prokurator nie będzie dążył do zablokowania kont danego przedsiębiorcy, odcinając go od możliwości nie tylko pracy i płynności finansowej w firmie ale nawet od środków do życia. W normalnym kraju

 

Dlatego w krajach skandynawskich przejście na terminale płatnicze i rezygnacja z gotówki to świetny, bezpieczny i nowoczesny pomysł. Drobny problem polega tylko na tym że kilka lat temu w Szwecji miała miejsce dość nieprzyjemna sytuacja. Pani Minister Finansów, pomyliła się w pewne piątkowe popołudnie, płacąc kartą za taksówkę wezwaną do celów prywatnych. Mianowicie użyła karty ministerstwa zamiast własnej. W sobotę zrozumiawszy swoją omyłkę przelała na konto ministerstwa wydaną kwotę (około 20zł w przeliczeniu na nasze), a w poniedziałek złożyła rezygnację. Motywowała ją tym, że: "Minister żadnego resortu nie ma prawa wydawać na swoje cele prywatne ani grosza pieniędzy podatników - nawet jeśli zrobił to omyłkowo, musi ponieść srogie konsekwencje".

 

Takie są standardy polityczne w skandynawii. A jak jest u nas? Powiemy tylko że sytuacja z Panią minister miała miejsce mniej więcej w tym samym okresie kiedy afera z kilometrówkami. Gdyby ktoś nie pamiętał przypominamy, że wyszło na jaw, iż połowa posłów pobierających rocznie kilka tysięcy złotych ekwiwalentu za dojazdy do pracy swoimi prywatnymi samochodami… nie ma samochodów, a cząsto nawet prawa jazdy. Oczywiście kolejnym krokiem było to, że posłowie nie chcieli oddać pieniędzy i po długich przepychankach przekazali je wkońcu na cele charytatywne. Formalnie dodamy tylko, że nikt nie poczuł się w obowiązku do rezygnacji z mandatu poselskiego w związku z wyłudzeniem od podatników pieniędzy.

 

Dlatego na koniec pozostawię dwa pytania otwarte:

Czy na pewno chcemy zrezygnować z gotówki i dać posłom do rąk narzędzie pełnej kontroli, inwigilacji i możliwości zamrożenia wszelkich naszych środków do życia?

Czy Polska to normalny kraj?